TO CO Z TYM ODKWASZANIEM?

utworzone przez | 10 czerwca 2014 | ZDROWE CIAŁO | 4 Komentarze

„(Bez)sens odkwaszania” – pod takim oto prowokacyjnym tytułem ukazał się artykuł w Twoim Stylu Numer 6 (287), czerwiec 2014. Przeczytałam go dwukrotnie i pozwolę sobie go skomentować. Nie wiem bowiem, co mógł mieć na celu, ponieważ odnajduję w nim zaprzeczenia.

Z jednej strony, w treściach wskazuje się na bezsens odkwaszania organizmu, z drugiej jednak na zdrowe odżywianie, którego podstawą są produkty zasadowe:
„Większości z nas wystarczy zbilansowany jadłospis z dużą ilością warzyw i owoców. Mięso powinno być tylko dodatkiem do diety, a nie, jak to często bywa, jej głównym składnikiem. Zarówno dietetycy, jak i lekarze zalecają jego jedzenie maksymalnie dwa, trzy razy w tygodniu, by ułatwić pracę nerkom. Dlaczego to takie ważne? Bo jeśli człowiek będzie unikał warzyw i owoców, a jadł głównie mięso i prdukty zbożowe, wtedy z pewnością nadmiernie obciąży nerki. A to przecież kluczowe narządy, które dbają o równowage kwasowo-zasadową w organizmie…”.
Ale przecież duża ilość warzyw, to właśnie żywienie, które jest alkaliczne. Alkaliczność pokarmów jest dobrym wskaźnikiem, ponieważ sprawdzając zawartość pierwiastków mających działanie alkaliczne (jak na przykład potas, wapń, magnez, sód) łatwo zweryfikować w jaki sposób (alkalizujący, czy też zakwaszający) będzie na nas ta żywność oddziaływała.
W artykule pojawiają się także zapisy
„Jedzenie w minimalnym stopniu wpływa na regulację pH w organizmie. A już na pewno nie ma związku ze zmianą odczynu krwi”…. „Jedyne na co jesteśmy w stanie wpłynąć za pomocą diety, to kwaśność moczu.”
Ależ oczywiście, bo gdyby zakwaszający posiłek trafiał bezpośrednio do naszej krwi, nie przeżylibyśmy nawet minuty. Organizm jest wyposażony w mechanizmy regulujące, radząc sobie z produktami przemiany materii poprzez pracę nerek i płuc. Jednak, większość żywności spożywanej przez nas ma charakter zakwaszający, a ciało musi działać tak, aby utrzymywać pH krwi w równowadze. Gdy nasze odżywianie jest notorycznie zakwaszające, praca organów nie jest wystarczająca i pobierane sa minerały alkalizujące z zapasów tkankowych, a potem wreszcie z tkanek.
Dlaczego? By krew trzymała odpowiedni poziom pH. Ale co wtedy dzieje się z tkankami? Wyobraźmy sobie, że dostarczamy w pożywieniu mało minerałów alkalizujących i te niedobory regulowane są ciągłym pobieraniem ich z wnętrza organizmu. To przecież logicznym jest, że powstają niedobory. Niedobory natomiast, to brak czegoś. A czy cokolwiek może dobrze funkcjonowac przy braku? Samochód nie pojedzie bez oleju, bo silnik się zatrze.
Brak snu oznacza zmęczenie. Brak jakiegoś elementu w urządzeniu powoduje, że albo działa ono wadliwie albo przestaje działać zupełnie. Podobnie jest z naszym ciałem. Oczywiście, w przypadku naszego doskonałego organizmu, różne braki w pożywieniu, nie dadzą efektów natychmiast. Jednak choroby także nie powstają natychmiast. To proces… Długi. Ale pracujemy na niego codziennie.
W innym miejscu czytamy
„Dieta alkaliczna w chwytliwy sposób promuje oczywistości: warzywa i owoce są zdrowe, a nadmiar mięsa zwiększa ryzyko chorób cywilizacyjnych…” 
Dlaczego w chwytliwy? Alkaliczność to prosty wskaźnik dla żywności. Również w pokarmach innych aniżeli warzywa, mamy do czynienia z pokarmami mniej lub bardziej alkalicznymi, bądź zakwaszającymi. Mamy oczywisty miernik, zawarty w ilości minerałów alkalizujących, który pozwala nam zweryfikować, które produkty są najlepsze. Oczywiście trzeba jeszcze wziąć pod uwage przetwórstwo spożywcze, bo żywność przetworzona, to już zupełnie inna bajka aniżeli świeża i z reguły jest ona zakwaszająca.
Kolejne zdanie
„Pozytywne efekty odkwaszania, o których przekonują jego zwolennicy, czyli obniżenie ciśnienia, cholesterolu, poziomu glukozy, poprawa nastroju, niższa waga – wynikają między innymi z większej ilości witamin i minerałów w diecie oraz z ograniczenia produktów ubogich w wartości odżywcze, jak fast foody, słodycze…..”
Ale przecież wprost, te duże ilości minerałów i witamin pochodzą z żywności, która ma właściwości alkalizujące. Możemy nie mówić żywność alkaliczna, ale dłużej, opisowo, np. „żywność bogata w minerały, takie jak magnez, potas, wapń itp.” Po co jednak sobie utrudniać życie. To tak, jak byśmy zamiast powiedzieć „mieszkamy w Polsce” mówili, mieszkamy w kraju, położonym w Europie Środkowej, zwanym Polską”. Masło maślane i spór o nazywanie czegoś, zamiast skupienia na pozytywach i prostym przekazie.
Z jednej więc strony, artykuł całkowicie podważa zasadność odżywiania alkalicznego, z drugiej raz po raz podaje proste przykłady dobrego odżywiania, z których wszystkie dotyczą żywności alkalizującej.
Nie wspieram diety czysto alkalicznej, bo nie raz już pisałam o tym, że dla zachowania równowagi i dostarczenia organizmowi wszystkiego, czego on potrzebuje do optymalnego funkcjonowania, potrzebujemy produktów i kwasotórczych i zasadotówrczych. Każda jednostronna dieta jest niedobra i będzie powodowała braki, niedobory, złe funkcjonowanie organizmu, które w efekcie wpłynie na zdrowie. Kluczem jednak jest (także wspominany już przeze mnie) stosunek produktów z każdej kategorii: 70-75% tych o właściwościach alkalizujących, a 25-30%, tych zakwaszających.
Odkwaszenie, jak najbardziej ma sens, ale nie jako jednorazowy akt raz w roku, po którym wracamy całkowicie do niezdrowych nawyków żywieniowych, w których dominuje żywność przetworzona i białko zwierzęce, ale jako dobry początek zmiany tych nawyków. Tak się składa, że podczas programów, które odkwaszają, jakim była na przykład wspólnie przeprowadzana odnowa (bomba mineralno-witaminowa dla naszego organizmu) – zaczynamy się lepiej czuć i efekty te uzyskujemy bardzo szybko.
Mało tego, często organizm reguluje się i tracimy ochotę na niektóre niezdrowe rzeczy, które dotychczas były naszą codziennością. To nam daje pozytywnego powera i motywację do zrobienia kroku dalej. Więc jest to coś absolutnie dobrego, coś co pozwala nam lepiej słyszeć potrzeby swojego ciała. Niejedna osoba po odnowie pisała, że straciła ochotę na słodycze czy kawę lub lepiej zaczęła sypiać… Więc odpowiedź jest tylko jedna – TO ZNAKOMICIE. I róbmy takie programy od czasu do czasu.
Krytykujące zdanie
„Jednak wiele z nas lubi zrobić dla zdrowia coś 'specjalnego’. – Stąd niedawna popularność diet typu detoks, a teraz w modzie jest tajemniczo brzmiące 'odkwaszanie’….” 
Ależ tak, bo zrobienie czegoś specjalnego daje też SPECJALNE EFEKTY, które bardzo nas mobilizują aby zrobić coś dalej. Więc ja widzę to, jako zaletę, nie wadę. Od wielu lat, kiedy jeszcze detoksy nie były promowane, może dlatego, że nie było kiedyś internetu i nie było łatwej drogi ich promocji oraz szerzenia informacji – robiłam czasowe detoksy (głodówki pełne lub warzywne).
Efekt? Wzrastające dobre samopoczucie, pozbycie się wielu dolegliwości, uzyskanie odporności, przywrócenie równowagi ciału takiej, że radzi sobie ono bez problemu z grzeszkami. Mogę więc tylko całą sobą wesprzeć właśnie te SPECJALNE akcje. Ja będę robiła je zawsze, robią je od jakiegoś czasu moi rodzice, część moich znajomych. Znam osoby, które robią takie akcje po chorobach.
Nie wspominając już o tym, że jest wiele ośrodków w Polsce, np. prowadzących programy według dr Ewy Dąbrowskiej lub wyjazdy rewitalizujące organizowane przez Adwentystów – z których obydwa można by nazwać zrobieniem czegoś specjalnego. I wierzcie mi – efekty TAKŻE SĄ BARDZO SPECJALNE i bardzo, bardzo szybkie. Zamiast więc krytykować, należałoby wspierać, że ludziom się chce podjąć wysiłek zrobienia dla swojego zdrowia czegoś tak specjalnego.
Nie wiem czemu istnieje potrzeba krytykowania czegoś dobrego. Nawet gdyby była to moda, ale jest to moda służąca utrzymywaniu dobrego zdrowia i samopoczucia. A nie pisze się w prasie o dziesiątkach bestsellerów, które popularyzują diety bardzo szkodliwe i wyniszczające. Jeśli już krytykować i podważać – to właśnie to, co nam nie służy, a nie to, co jest dobre. Wszystko jedno czy nazwiemy coś odżywianiem alkalicznym, dietą dr Ewy Dąbrowskiej, postem warzywno-owocowym, dietą odkwaszającą, dietą Montignaca (opartą o indeksy glikemiczne)  itp.
Skoro jest to dobre, daje ludziom jakieś ramy i konkretne wskazówki czego się trzymać, które do nich przemawiają i pozwalają na dokonanie dobrych zmian, w kierunku dobrych nawyków, to trzeba je wspierać, a nie krytykować. Osobiście popieram każdą dobrą dietę, jakkolwiek by jej nie nazwać, choć sama unikam słowa dieta.
I dobrze też, że dla równowagi reklamy różnorodnych produktów mających domniemane dobre działanie, mamy też propozycje dobrych, różnie nazwanych diet. Przynajmniej więcej osób skorzysta, bo jesteśmy różni i różne rzeczy do nas przemawiają. W natłoku wytworzonego rynku mocno konsumpcyjnego, nie wystarczy powiedzieć „jedz warzywa, bo one są zdrowe”. Trzeba podać dlaczego, co jest najzdrowsze, co możemy zyskać, co jest dostępne, co możemy ugotować, na co zwracać uwagę przy zakupach itd. itp.
Artykuł, który sprowokował mnie do napisania tego długiego komentarza (ze strony styl.pl), moim zdaniem zamiast wsparcia, wnosi tylko udowadnianie swoich racji. Jakby to było najważniejsze.

Moje książki teraz jako ebooki w formacie pdf:

4 komentarze

  1. judyta jabłońska

    Moze nie o artykule, ale chyba potrzebuje kilku wskazowek. Mam pytanie, albo nawet wiecej niz jedno. Czy sa jakies produkty ktore najbardziej zakwaszaja organizm? Co robic zeby pozbyc sid ochoty na weglowodany, pracuje umyslowo i nieraz bardzo mi sie chce bialego chleba, a mam prace umyslowa i nieraz bardzo mi sie chce szybkiego zastrzyku energii. Jak sobie w miare szybko poradzic ze zlym samopoczuciem po np. weekendowym grilu.? Bralam idzial w odnowie i wiem jak fajnie mozna sie czuc jedzac tylko warzywa, ale czesto chce mi sie czegos konkretniejszego. Co robic moze jakies krotkie i szybkie porady-??? Bardzo dzidkuje za inf.

    Odpowiedz
    • Beata Sokołowska

      Judyta, cieszę się, że brałas udział w odnowie i doświadczyłaś czegos pozytywnego. Po pierwsze, to zapraszam na kolejna odnowę. Z każdą organizm będzie się coraz bardziej regulował i łaknienie na niezdrowe pożywienie powinno zanikać. A tak na szybko:
      – możesz mieć pod ręką pestki słonecznika, albo uprażone pestki dyni (są pyszne). Moga być też migdały lub inne orzechy.
      – także gorzką czekoladę (ja uwielbiam taka z kardamonem). Zaweira dobre tłuszcze, nie da się jej zjeśc dużo, a energii doda
      – znaleźć dobre, nie białe pieczywo. Po pewnym czasie jedzenia takiego, to białe przestaje smakować i wydaje się jak wata
      – możesz sobie przygotować sałatke z dodatkiem jakiegos makaronu z twardej pszenicy (durum, semolina) lub pełnoziarnistego, albo z dodatkiem ryżu. To też da energię, a przynajmniej zdrowe i nie powoduje przymulającego efektu.
      Te najbardziej zakwaszjące produkty to czerwone mięso, kawa, wszystko, co zawiera cukier (napoje kolorowe, żywność przetworzona, puszkowana itp), biała mąka, a więc i białe pieczywo.
      A grill… cóż. Nie taka prosta sprawa. To, co ja bym zrobiła, to zjadałbym do tego, co z grila, górę na przykład sałaty na przykład z sosem vinegret haha. Takie zrównoważenie, mogłoby wiele pomóc, a też i mięsa z grila byłoby mniej.

      Odpowiedz
    • marija maczkowska

      świetnie smakuje ugotowana kasza jaglana z dodatkiem owoców sezonowych, mozna zabrać ze soba w pojemniczku, smacznego

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

O mnie

Mam na imię Beata. Jestem psychologiem holistycznym i terapeutką. Pasjonuję się zdrowym, świadomym życiem i rozwojem wewnętrznym i duchowym. A szczególnie zmianą emocji, przekonań i świadomości. Piszę o tym, co pomogło mi uwolnić ograniczenia, pokochać siebie, odzyskać sens i równowagę w życiu. Wierzę, że to pomoże też Tobie. Czytaj dalej moją historię

psycholog online




Kup przewodnik o oczyszczaniu