O zdrowie trzeba zadbać przede wszystkim stawiając na naturalne pożywienie.
PRZYCZYNA ZMĘCZENIA, BRAKU ZDROWIA, NADWAGI itp., itd.
Moje pokolenie (mam lat 47) – zachłysnęło się zmianami w handlu, jakie stopniowo następowały w Polsce, po upadku komunizmu. Powstające markety sieciowe, z czasem centra handlowe, ogrom towarów, od których do dzisiaj uginają się półki – kolorowo, dużo i wybór każdego produktu spożywczego w kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu wersjach. Ładne są tylko opakowania, ale ich zawartość jest zupełnie „nieładna” i często nie zawiera tego, co sugerowałaby nazwa.
Hodowle i uprawy przestały być tradycyjnymi hodowlami, a stały się fabrykami żywności.
Wszystko co gotowe jest przesłodzone, przesolone i wyraziste w smaku, dzięki różnym chemicznym dodatkom smakowym (najczęściej kombinacją tłuszczu, cukru i soli). Żywność, która się nie psuje przez długi czas, żywność o długich terminach przydatności do spożycia, żywność, której nazwa zupełnie nie zgadza się z zawartością. Chemia, pozbawiona wartości odżywczych, powodująca to, że jedząc jesteśmy niedożywieni. Jedzenie uzależniające, powodujące, że pochłaniamy znacznie więcej, niż byśmy zjedli, jedząc pełnowartościową, nieprzetworzoną żywność.
Takie jedzenie ZAKWASZA najbardziej, ze wszystkich rodzajów jedzenia i trudno je nawet nazwać pożywieniem, bo zamiast odżywiać nasze komórki i budować ich zdrowie, powoduje ich stopniową degenerację, przyspiesza starzenie i wzmaga powstawanie różnorodnych stanów zapalnych wewnątrz ciała, które często są początkiem groźnych, przynoszących dużo cierpienia i śmiertelnych chorób.
W krajach, w których wydaje się najwięcej pieniędzy na żywność, jest też najwyższy poziom chorób cywilizacyjnych. I jeśli nie zmienimy nawyków, to taka sytuacja również się nie zmieni, a będzie pogłębiała (wskaźniki statystyczne wskazują na ogromny wzrost zachorowań w czasie).
ROZWIĄZANIE
Nastrój się poprawia. Kiedy ciało dostaje niezbędne, wartościowe paliwo – wszystko wraca do stanu, w jakim powinno być – optymalnego zdrowia i samopoczucia, sprawnego funkcjonowania naszych układów. Uruchamiają się siły samoleczenia i taki lekarz, tak prostym sposobem, zaczyna dokonywać cudów.Doświadczyłam tego sama bardzo mocno (niektórzy pewnie czytali część opisanych przeze mnie doświadczeń) i nigdy już nie wrócę do odżywiania, jakie proponuje nam przemysł spożywczy. Tak cudownie jest czuć się dobrze, żyć bez bólu, czuć siłę i lekkość.
Wystarczy niewiele. Wystarczy trochę wiedzy i trochę wysiłku by wprowadzić trwałe zmiany, czyli nie czasową dietę, ale nowy, trwały styl odżywiania (który potem zaprocentuje korzystnymi zmianami w stylu życia w ogóle).
Bowiem podstawowe i najważniejsze rozwiązanie dla problemów związanych ze złym samopoczuciem, nadwagą i złym stanem zdrowia, jest jedno. Powrót do naturalnej żywności.
Żadne lekarstwa nam nie pomogą, a nawet zaszkodzą likwidując tylko na jakiś czas objawy choroby, ale pogłębiając jednocześnie problem u podstaw – na poziomie komórek naszego ciała i tak już obciążonych chemią.
Aby zlikwidować chorobę, aby odzyskać siły witalne… aby zwyczajnie cieszyć się dobrym samopoczuciem każdego dnia, nie doświadczając dziesiątek dolegliwości – trzeba wrócić do prostego, naturalnego pożywienia. Wyeliminować całkowicie żywność przetworzoną szeroko pojętą – przetworzony jest również cukier, biała mąka, większość nabiału (np. jogurty, sery nie są wyrabiane całkowicie naturalnie, bez dodatków), produkty wędzone (są one najczęściej wędzone chemicznie), wszelkie proszki w torebkach, gotowe zupki, sosy, zawartość puszek, konserw, mieszanki przypraw, mięsa, nie z tradycyjnych hodowli, wszystko, co znajdziemy w dziale słodyczy i pogryzek, napoje, soki w kartonach i wiele innych. Po etykiecie zawartości łatwo zobaczyć, co znajduje się w środku. Nic wartościowego.
Brzmi to tak, jakby w markecie, nic już nie nadawało się do jedzenia. I to jest właściwie prawda. Wszystko, co zostało wyprodukowane przez przemysł, to pożywienie mało mające wspólnego z tym, co oferuje nam natura. Na dłuższą metę, może nam wyłącznie zaszkodzić.
Powrót do natury to rozwiązanie doskonałe. Jest tanie i dostępne. Jest niezwykle skuteczne i szybko przynosi pierwsze efekty.
Bardzo spodobało mi się stwierdzenie „zagłodzić chorobę”. Inaczej, nie dostarczać ciału produktów, które sprzyjają utrzymaniu choroby w komórkach, ale takich, które jej nie służą. Żywność naturalna, bogata w minerały, witaminy, błonnik, zdecydowanie chorobie nie służy.
PROSTE JEDZENIE – to klucz.
Przyzwyczailiśmy się do widoku tych uginających się półek i przygotowanie posiłku wydaje nam się skomplikowane.
W głowach mamy schematy – dużo i różnorodnie. Inaczej mamy wrażenie, że nie ma co jeść. Tymczasem absolutna odwrotność, czyli niewiele i niezbyt różnorodnie w jednym posiłku – w tym jest moc i to potrafi zdziałać cuda.
Dobrze rozumiana różnorodność polega na tym, że ma być różnie w czasie, w kolejnych dniach, w kolejnych posiłkach. Prostota pojedynczego posiłku sprzyja trawieniu i wchłanianiu tego, co najlepsze.
Tymczasem proste jedzenie na co dzień jest i najzdrowsze i nie wymaga wiele czasu na przygotowanie. A mamy świeże, lekkostrawne (bo nienamieszane), łatwo przyswajalne.
Kiedy ogarnęłam pierwszy okres, w którym nie wiedziałam, co mogę jeść (po pozbyciu się jednorazowo wszystkich niezdrowych produktów z szafek i lodówki), następnie przyszedł okres pichcenia… przygotowywania kotlecików warzywnych, pasztetów z pestek i tym podobnych. Było to czasochłonne, wymagało wertowania różnych książek w poszukiwaniu inspiracji. Ale wtedy nie umiałam inaczej, bo wszystko odnosiłam do polskiej kuchni, jaką prowadziłam wcześniej. Wędliny??? To czym je zastąpić? Kotlety schabowe lub mielone z wieprzowiny? To co teraz w zamian?
Jakie jedzenie jest proste?
Takie jedzenie przygotowuje się i gotuje szybko.
Powrót do natury jest i prosty i trudny. Trudność wynika z tego, że nasz przewód pokarmowy, dostając sztucznie wytworzoną żywność, odwykł od prawidłowego trawienia. Ponadto jesteśmy przyzwyczajeni do tych wyrazistych, chemicznych smaków. Potrzeba nieco czasu, by się od nich odzwyczaić. Czasami, gdy przestajemy jeść takie jedzenie, możemy czuć dyskomfort w żołądku. Nie trwa to jednak długo. Czasem tydzień, czasem dwa-trzy tygodnie. Później natomiast, kiedy minie ten najbardziej nieprzyjemny okres, wszystko zaczyna wydawać się zbyt słone, zbyt pikantne, zaczynamy wyczuwać subtelne, delikatne smaki pożywienia naturalnego. Praca układu pokarmowego się stabilizuje. Mijają dolegliwości jakich doświadcza obecnie znaczna część ludzi, związane z niestrawnością, wzdęciami itp. Zaczynamy czuć się lekko. Energia powoli zaczyna wracać. BUDUJEMY ZDROWIE.
Minie miesiąc i poczujemy różnicę. Za jakiś czas trudno będzie zrozumieć, że można było inaczej. Taka jest prawidłowość i wynik utrzymania konsekwentnie, przez jakiś czas, wprowadzonych zmian. Potem stanie się to naturalnym sposobem bycia, życia, wybierania.
Zmian związanych z odżywianiem, nie można zrobić na raty… po kawałku, krok za krokiem. Jeśli utrzymujemy bowiem korzystanie np. z kolorowych napojów, to podtrzymujemy mechanizm uzależnienia od niezdrowej, zacukrzonej żywności i nie dajemy sobie szansy na zmiany naszego smaku, preferencji itp. Zrezygnować z tego, co niezdrowe, najlepiej jest jednym cięciem. Choćby miało to się zakończyć jedzeniem kromki suchego chleba na zakwasie, z braku innego pomysłu. Zdecydowanie lepsze już to, niż cywilizacyjne nawyki.
Ale najprawdopodobniej też, większość ciast, przestanie nam smakować.
Dla mnie, prawie wszystkie ciasta z cukierni czy kawiarni są przecukrzone. Nie czuję żadnego smaku, tylko cukier.
Chcę jeszcze napisać, że mitem jest to, iż zdrowe odżywianie jest drogie. Nie ma nic tańszego, niż warzywa, kiszonki, kasze, ziarna, fasole itd. Nagle przy takich zakupach, okaże się, że mamy pełne szafki jedzenia za grosze. To produkty gotowe, przetworzone, są drogie, bo płacimy za tanie wypełniacze a nie odżywcze jedzenie.
Dobrze też zwracać uwagę na ceny. Nie dalej jak w tym tygodniu, kupowałam zieloną soczewicę. Na półkach ze zdrową żywnością stało opakowanie 500g za 2,95zł i drugie 450g za 4,99zł. Niebagatelna różnica!
Poza tym, jeśli zaczynamy jeść naturalne pożywienie, zjadamy mniej. Najadamy się szybciej. Czujemy się bardziej syci, a jednocześnie leccy.
Kiedy wrócimy do naturalnego pożywienia, zapomnimy o zmęczeniu w środku dnia, o nieprzespanych nocach, o większości alergii, o grypach i anginach, o bólach stawów i innych bólach, o migrenach, o złej koncentracji, o notorycznym zmęczeniu, o niestrawnościach, zgagach i tym podobnych. Zaczniemy zdrowieć i zmieniać ubrania na kolejne rozmiary w dół. Kobiety zapomną o menopauzie i złym samopoczuciu w trakcie kobiecych dni. Staniemy się łagodniejsi i bardziej radośni, a problemy będą prostsze do ogarnięcia. Ktoś się jeszcze waha i ma wątpliwości czy warto podjąć trud do zmiany przyzwyczajeń i powrotu preferencji smakowych do natury?
Oto spodnie mojego kolegi, który dokładnie w taki sposób zmienił swój styl jedzenia – wracając do tego, co naturalne i rezygnując z tego, co przetworzone (zapewniam, że nie chodził głodny). Na metkach są daty postępów chudnięcia. Równie spektakularne postępy dotyczyły jego samopoczucia.
KUPUJMY PRODUKTY LOKALNE, ŚWIEŻE I SEZONOWE.
Na zakończenie ku głębszej refleksji – polecam filmy dotyczące przemysłu spożywczego i żywienia.
Znajdziecie je w zakładce:
To my, konsumenci, decydujemy o tym, jakie produkty będą pojawiały się na półkach sklepowych.
Optymistyczne na dzień dzisiejszy jest to, że niemalże w każdym większym sklepie, powstają stoiska z tzw. „zdrową żywnością”. Nasze zdrowie, jest obecnie w naszych rękach. W naszej świadomości i właściwych wyborach.
Super artykuł, ja zawsze uważałam że zdrowo się odżywiam, bo robiłam dużo swoich przetworów, sama przygotowywałam wyroby mięsne, używałam dużo ziół itd, ale też tak jak większość zapracowanych kobiet często robiłam zakupy tak zwane " gotowce ". Teraz jest mi wstyd, że przez tyle lat karmiłam swoją rodzinę tymi " świństwami ". Od kiedy dopadły nas choroby, dokładniej zaczęłam zwracać uwagę na to co jemy i tak małymi kroczkami zmieniać wszystko. Dopiero teraz mogę powiedzieć, że zdrowo się odżywiamy. Ale ja zawsze mówię " do wszystkiego trzeba dorosnąć, albo dostać kopa od życia żeby zrozumieć " 🙂 Tak było w moim przypadku. I na przykład dzisiaj, nie pojechałam do sklepu po piękne woskowane warzywa tylko, tylko mam już swoich rolników od których kupuję takie piękne jeszcze brudne w piasku 🙂 A jabłuszka z robaczkiem, bo przynajmniej wiem że nie są pryskane. Także cieszę się że są tacy ludzie jak Pani Beata że poświęcają swój czas żeby przekazać innym tyle fajnych wiadomości 🙂 Dziękuję 🙂
To prawda. Trzeba dorosnąć. Ale też trend na bycie silnym, z energią o zdrowym wyglądzie sprzyja, aby wiele osób, zaczęło myśleć na ten temat nim coś złego ich spotka.
Ważną rzecz Pani napisała – wielu osobom wydaje się, że jedzą dobrze. Potem się okazuje, jak jeszcze inaczej można. Miło słyszeć o takich zmianach. Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrowia życzę 🙂
Pani Beato to proszę bloga rozwinąć o swoje przepisy i np jadłospisy na kilka dni lub tydzień…może stworzymy książkę o tym sposobie życia…
Witam serdecznie :). Książka o tym stylu życia została wydana – premiera w salonach EMPiK była 6 maja tego roku.