Zmiana sposobu naszego odżywiania zaczyna się nie na talerzu a w głowie. Nasze myślenie zatem, to podstawa sukcesu. Poniżej w punktach, wymienię garść moich osobistych uwag i spostrzeżeń. Być może dla kogoś będą pomocne. No ale zacznijmy od zasadniczego pytania PO CO? Po co w ogóle się tym zajmować?
Kto śledził tę stronę, co nieco może wie w temacie mojego zdrowia i samopoczucia przed laty. Moja odpowiedź na pytanie po co mamy dobrze jeść jest następująca: po to, by dobrze się czuć, dobrze wyglądać, nie cierpieć na migreny, nadciśnienie, bezsenność, bóle w stawach itp.. Po to, by nie żyć całe lata w cierpieniu fizycznym, jakie przynosi np. postępująca cukrzyca (wiemy już, że można ją nawet cofnąć). A tak bardziej pozytywnie i mówiąc krótko, po to, by zmniejszyć ryzyko chorób i zwiększyć szanse na to, że w wieku 80 lat będziemy się cieszyć taką samą energią jak teraz. Dla mnie to jest najważniejsze. Nie jest ważne ile będę żyła, ale jeśli np. lat 80 – to chcę się wtedy czuć dobrze, mieć dalej energię na realizację zainteresowań, energię do poznawania świata, ludzi i do tego, aby ruszyć się zwyczajnie z domu. Jaka jest Wasza podpowiedź i Wasza motywacja? No a teraz spostrzeżenia, które mi osobiście pomagały w niełatwej drodze zmiany moich przyzwyczajeń:
Wszystko trwa w czasie i „nie od razu Kraków zbudowano”. Ja doszłam do takiego sposobu myślenia po pewnym czasie….. a nim zaczęłam myśleć w ten sposób, przeżywałam frustracje….. Potem było już tylko lepiej.
kupieniem batonika w kiosku (wiem, że wiele osób tak reaguje na głód). Podobnie z kolacją… jestem zmęczona, nie chce mi się nic robić, a tym bardziej gotować – ok., wystarczy, że wrzucę na parę kalafior lub inne warzywa – jakiś sos do tego i koniec. Nie zawsze musimy „wykwintnie jadać”. Poza tym, im prościej, tym
lepiej, ponieważ organizm lepiej trawi i wykorzystuje składniki odżywcze. Ja na przykład latem uwielbiam zjeść ziemniaki (okraszone cebulką) z sałatą i rzodkiewką, albo ze zsiadłym mlekiem. I to jest cały obiad. Teraz też mamy dostępne na rynku odżywcze, gotowe, doskonałe jakościowo koktajle, co czyni zastąpienie posiłku spożywanego w biegu, w postaci fast food, jeszcze prostszym. Taką alternatywą mogą być czasami (na przykład) suplementy, pełne minerałów, witamin, błonnika i alkalizujące nasz organizm. Warto mieć coś takiego, o ile ma to nas uchronić przed niepohamowanym jedzeniem w głodzie wszystkiego, co wpadnie nam w ręce – po zapracowanym dniu.
Jeżeli ktoś ma problemy z nadwagą – śniadanie staje się jeszcze bardziej istotne, bowiem jedząc śniadanie powodujemy, że nasz metabolizm podwyższa się. Nie dostarczenie nic po nocy… cóż organizm przestawia się na tryb głodowy i wtedy każda kaloria jeszcze bardziej wchodzi w biodra. Problem z czasem z rana nie istnieje, jeżeli mamy w świadomości, że śniadanie to dobry fundament na cały dzień i na przyszłość (dla zachowania sylwetki i zdrowia). Ponadto, jeżeli chodzi o czas – zimą zawsze można mieć w domu awaryjnie np. granolę (jest baaaaardzo pyszna i pożywna, przepis podam w najbliższym czasie, robi się ją raz i wystarcza na dłuższy czas). A latem, jeśli naprawdę zdarza się, że zbieramy się w biegu – rozwiązaniem są 2-3 owoce i przynajmniej nie wychodzimy z domu o pustym żołądku. Najlepiej jednak jeśli śniadanie jest pożywne, obfite, spożywane w spokoju nie w biegu. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do tego, że dzień zaczyna od kawy a nie od śniadania – to można zacząć małymi kroczkami, np. zawsze zjeść jabłko a dopiero potem skusić się na kawę itd. Jeżeli jednak
nie objadamy się na noc, to organizm szybko zacznie odczuwać potrzebę zjedzenia śniadania. Ja kiedyś śniadań nie jadałam, a teraz nie ma mowy abym wyszła bez śniadania z domu.
Nagle odkrywamy nawet te dobre słodycze – ja np. uwielbiam czekoladę 72% ze skórką pomarańczową lub kardamonem – jakieś przyprawy bez glutaminianu sodu (np. bulion wegetariański), śmietanę ukwaszoną naturalnie bez wypełniaczy, a nie wypełnioną wieloma dodatkami itp.
To zalecenie trzeba dopasowac do siebie. Być może lepiej czujesz się jedząc 2 posiłki, albo nie jedząc przekąsek. Zwróć na to uwagę bo najważniejszym wyznacznikiem jest Twoje samopoczucie.
przyjemności. Dobrze też znaleźć sobie zdrowe przyjemności. Dla mnie takową jest wspomniana czekolada, migdały, pistacje i tłusty, naturalny jogurt z borówkami, malinami, truskawkami itp. Uwielbiam takie przyjemności i co najważniejsze, mogę je bezkarnie podjadać codziennie.
jakie główne posiłki mogę zaplanować i przyczepiam tę kartkę do lodówki. Jest to ważne, zwłaszcza na początku, kiedy nie mamy jeszcze nawyków. Potem, jak ze wszystkim, nabywamy wprawy i improwizując w minutę jesteśmy znaleźć pomysł na smaczny, zdrowy i łatwy do przyrządzenia posiłek.
Tak warto zaczynać dzień. Oczywiście, nie pijemy coca-coli itp. Naprawdę można się od niej odzwyczaić. To także kwestia nawyku, aby przestać ją kupować. A potem jeśli zdarzy się nam raz na pół roku, bo jest upał i poczuliśmy niesamowitą ochotę na colę – nie ma sprawy, zróbmy sobie tę przyjemność.
nam nie wychodzi i nagle w domu widzimy, że automatycznie kupiliśmy różne „zakazane” rzeczy, tylko cieszmy się, że ketchup, który się wśród nich znalazł to akurat ten jedyny bez konserwantów. Jak widać z powyższego opisu, nie ma tam także zaleceń, aby radykalnie, raz na zawsze, pozbyć się wszystkiego, co wcześniej lubiliśmy. Bo odżywiając się dobrze na co dzień, nie zaszkodzimy sobie zjadając od czasu do czasu, coś „zakazanego”. Macie swoje pomysły i spostrzeżenia? Podzielcie się nimi! Może dla kogoś okażą się przydatne :).
Zgadzam sie z Tobą! Gdy nie mam wody pod ręką to o niej zapominam. Jeśli mam ją w torebce to ciąży mi tak bardzo, że znacznie łatwiej jest ja wtedy wypić:)))
Jola
Haha… tak :).
Dokladnie.Swietny art:)
pozdrawiam
Arleta
wszystko trzeba sobie ułożyć w głowie, trzeba sobie wyrobić pewne nawyki żywieniowe które doprowadzą do prawidłowego żywienia.
TAK, głowa najważniejsza 🙂