Do zachowania równowagi, potrzebujemy w diecie zarówno produktów zasadowych, jak i kwasowych. Zwracam na to uwagę, ponieważ zdarzają się komentarze, że coś jest zakwaszające.
WŚRÓD żywności ZAKWASZAJĄCEJ mamy bogactwo wartości, które są naszemu ciału potrzebne. Nasz organizm potrzebuje różnorodności, a nie monotematycznej diety, z uwagi na różne składniki odżywcze i ich proporcje zawarte w różnych produktach. Dobrym przykładem są tutaj jajka. Jajka zakwaszają. Ale są też produktem zawierającym wzorcowe pełnowartościowe białko, wiele witamin i minerałów, doskonałą formą pokarmu, ochronną m.in. dla oczu, serca i wpływającą na dobre działanie mózgu. Kto nie jest zatem weganinem – powinien jak najbardziej jeść jajka.
CAŁA TAJEMNICA UTRZYMANIA CIAŁA W RÓWNOWADZE PH (krew o odczynie lekko zasadowym, alkaliczne środowisko komórek) nie polega więc na całkowitej eliminacji produktów zakwaszających (skończyłoby się to wieloma niedoborami), ale na zachowaniu proporcji w żywieniu tak, aby produkty zasadowe stanowiły około 70-75% całości jedzenia.
Jeśli na przykład z rana wypijamy zielony koktajl, to cokolwiek jeszcze potem byśmy zjedli (jajka, sery, pieczywo), dostarczona duża porcja produktów zasadowych w koktajlu (duża garść zieleniny, z owocem cytrusowym lub jabłkiem itd.) zapewniająca minerały alkalizujące, w dodatku w super przyswajalnej formie, jest właśnie takim przykładem równoważenia zakwaszającego posiłku.
RÓWNOWAGA, a nie skrajności, to podstawa w żywieniu i nie tylko. Gdyby do tego wyeliminować żywność przetworzoną (wyjątkowo zakwasza i zawiera wiele składników kumulujących się jako toksyny) i dołączyć wybieranie produktów zakwaszających wśród tych najlepszych (np. z listy zakupów, jaką podawałam, albo w skrócie z załączonego slajdu) – to byłby niemalże ideał. ALE PRODUKTY ZAKWASZAJĄCE MUSZĄ BYĆ OBECNE W NASZYM ODŻYWIANIU tak jak i ZASADOWE.
Mamy wiele wartościowych owoców, produktów z rodziny strączkowych, ziaren, orzechów, odmian ryżu – które są wspaniałe dla naszego ciała, a mają naturę zakwaszającą. Rezygnacja z nich jednak, byłaby dużym błędem i bardzo niekorzystnym działaniem.
Kiedy zadbamy, aby w naszych posiłkach, należne miejsce znalazły produkty z grupy alkalizujących a dodatkowo włączymy przekąski ze świeżych owoców lub warzywnych, zielonych sałatek, zielone koktajle, nabierzemy nawyku korzystania z ziół i przypraw oraz posypywania potraw kiełkami, czy też korzystania z innych dobrodziejstw o charakterze zasadowym, do których nie raz wracam na fan page lub blogu – ZAPEWNIAM, ŻE NIE BĘDZIEMY SIĘ MUSIELI MARTWIĆ o ZAKWASZENIE. Organizm, który ma dostateczną ilość minerałów alkalizujących w pożywieniu, doskonale sobie radzi z produktami zakwaszającymi, bez zużywania wapnia, magnezu itp. z naszych tkanek. A jednocześnie czerpie z bogactwa tych produktów.
Bardziej radykalnie warto postąpić tylko wtedy, kiedy nasze ciało jest zakwaszone i chcemy mu przywrócić równowagę. Wtedy faktycznie warto, na 2-4 tygodnie, skupić się na produktach zasadowych (taka zresztą była dieta, według której robiliśmy 14 dniowe oczyszczanie). Potem jednak, należy zadbać o różnorodność odżywiania, uwzględniającą także produkty o charakterze zakwaszającym. NAJLEPIEJ W PROPORCJI 75% ZASADOWYCH, 25% ZAKWASZAJĄCYCH.
To zapewni nam trzymanie właściwego pH środowiska wewnętrznego, a w ślad za tym, czerpanie ze wszystkich profitów, jakie daje równowaga kwasowo-zasadowa (dobre samopoczucie, energia, łatwość utrzymania odpowiedniej wagi, głęboki, regenerujący sen i łatwość zasypiania, zdrowie, ładną zdrową skórę, witalność, poprawę koncentracji itd. )
Polecam bardzo rozsądnie napisany artykuł w temacie: http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/1,101460,15605153,Wszyscy_jestesmy_zakwaszeni___realny_problem_czy_kolejny.html?as=1
czy jest jakiś sposób na dość szybkie odkwaszenie naturalnym sposobem? bo jestem przekonana, ze mój organizm jest zakwaszony i chciałabym nad tym przejąć kontrolę. Znasz jakieś sposoby?
Ależ oczywiście. Chociażby taką donową jak robiliśmy w styczniu według postu warzywno-owocowego. Wszelkie informacje tutaj: http://alkalicznystylzycia.blogspot.com/2014/01/odnowa-w-14-dni-28-stycznia-2014-roku.html
Najszybciej i w naturalny sposób można odkwasić organizm za pomocą proszku zasadowego. Na początku pij go 2 razy dziennie. Po 4 dniach możesz zwiększyć do 4-5 razy dziennie .Po dwóch tygodniach zobaczysz różnice. Wygląd skóry zacznie Ci się zmieniać, będziesz mieć więcej energii. Wiem bo sama to przerabiałam:)
Brałam proszek zasadowy, ale strasznie wątroba mnie bolała. Musiałam przerwać.
Ja jednak polecam zrobić to odżywianiem. A suplementy potraktować tylko wspomagająco (uzupełniająco).
No warto wiedzieć bo ja prawie nie jadam warzyw tylko nabiały.Buziaki.
Pani Beato, czy istnieje szczegółowa tabela ? Może jakieś źródła tej wiedzy potwierdzone medycznie?
Proszę sobie wyszukać materiały dr Roberta O. Younga, który poświęcił sie tematowi, robił wiele badań. W internecie znajdzie się sporo jego wykładów (you tube), także w tematach równowagi kwasowo-zasadowej i chorób. Z logiki też wynika, że każda proponowana, wartościowa dieta, stosowana przez różne grupy ludzi – choć różnie się one nazywają – proponują właściwie to samo. Wskaźnik pH jest tylko prostym mierzalnym parametrem, który łatwo sprawdzić. Absolutną podstawę wiedzy, tłumaczącą czemu zasadowość i kwasowość ma znaczenie, w kilku słowach zawarłam w innym poście tutaj: http://alkalicznystylzycia.blogspot.com/2013/08/dlaczego-bezkarnie-mozemy-spozywac.html
Proszę mi wytłumaczyć jak to jest że cytryna ma mocny odczyn kwasowy (sprawdziłem papierkiem lakmusowym) a jest u pani w grupie pokarmów zasadowych? Zawsze mnie to zastanawiało bo niejednokrotnie się z tym spotkałem.
Chodzi o reakcje jakie produkt wywołuje wewnątrz nas. Cytryna akurat daje odczyn zasadowy. To jak działa produkt jest uzależnione od zawartości w nim minerałów zasadowych (cytryna, choć kwaśna, ma ich bardzo dużo). Badanie natury produktów jest skomplikowane – specjalny proces spalania, po którym bada się to, co zostało.
Pani Beato z uwagą przeczytałam i wciąż czytam pani książkę Alkaliczne Gotowanie Przy Zielonym Stole napisaną razem z panią Edytą Skorupską. Jestem wdzięczna za wiele cennych porad i przepisów, które w większości po pewnych przeróbkach mogłam uwzględnić w moim jadłospisie. Wciąż się uczę i zdobywam doświadczenie kulinarne, ale pewnych zasad uniwersalnych jestem pewna. Każdy oczywiście musi wypracować swój własny sposób odżywiania biorący pod uwagę to co dla niego najlepsze, uwzględniający uwarunkowania zdrowotne, skłonności do pewnych chorób czy styl życia i co do tego nie ma wątpliwości. Są jednak pewne zasady uniwersalne dla wszystkich, których ignorowanie w propagowanym przez panią stylu odżywiania (nie będę pisać o wszystkich bo niestety nie mam czasu żeby pod tym kątem przyjrzeć się wszystkim pani radom żywieniowym i przepisom) jest widoczne już po pobieżnym przejrzeniu bloga lub książki. Zauważyłam też kilka sprzeczności pomiędzy tym co pani pisze na blogu, a informacjami zawartymi w książce i chciałabym się dowiedzieć, które informacje są błędne/nieprawdziwe. Zacznę od tego. W książce pisze pani, że „rośliny strączkowe: różne odmiany fasoli, soczewica, ciecierzyca, soja” – należą do pokarmów alkalizujących czyli tych, które powinny stanowić 70-80% tego co znajduje się na talerzu. Na blogu natomiast pisze pani (przedstawione jest to w formie grafiki pod którą zamieszczam komentarz), że fasola i rośliny strączkowe (groch, cieciorka, soczewica, fasola kidney, czarna, czerwona) należą do produktów kwasowych, które powinny stanowić 25-30% zawartości talerza. Porównując oba źródła (blog i książka) zgadza się tylko groch. Proszę o wyjaśnienie ponieważ jest to ewidentna sprzeczność i dla dobra i zdrowia czytających pani bloga bądź książki, wymaga sprostowania. Nie muszę chyba tłumaczyć, że różnica czy coś jest alkaliczne czy zasadowe jest zasadnicza. I nie mówię tu o produktach na pograniczu, tylko tych których zaliczenie przez panią do którejś grupy procentowej jest znaczące.
Chciałam się spytać (jeśli posiada pani wiedzę na ten temat) dlaczego mleko kozie jest alkaliczne, a krowie nie? (bo że tak jest pisze pani i w książce i na blogu więc domyślam się, że może pani mieć szerszą wiedzę na ten temat). I jeszcze jedno małe pytanie; gdzieś na blogu widziałam przepis na wykorzystanie „miazgi kokosowej” – takiego wyrazu pani użyła – czy chodziło o pulpę kokosową? Jeśli tak to proszę o podanie info gdzie to jest na blogu.
Jeśli chodzi o uniwersalne zasady to tak dla zachowania równowagi, jak i zdrowia w każdej potrawie muszą znaleźć się wszystkie smaki. W większości pani przepisów (w książce, bloga nie sprawdzałam) zazwyczaj brakuje jakiegoś smaku – jednego albo dwóch; chodzi o składniki albo przyprawy (którymi zawsze można zrównoważyć jakiś brak w potrawie tak aby całość stanowiła odpowiednią, zrównoważoną porcję energii). Na dłuższą metę brak nawet jednego elementu/smaku może doprowadzić do choroby. Brak jednego i np. nadmiar innego doprowadza oczywiście do braku równowagi i choroby. Nie uwzględnia pani również pór roku i wydaje się, że zupełnie nie bierze pod uwagę wychładzających albo rozgrzewających właściwości pewnych produktów. Za przykład podam tutaj „zielony koktajl”, co do którego pro-zdrowotnych właściwości nie mam wątpliwości, chodzi jednak o właściwy czas i miejsce. Eskimosi nie będą pili na śniadanie zielonego koktajlu z jarmużu i jabłka bo pewnie od razu dostaliby dreszczy z zimna. Picie takich koktajli zimą albo jesienią może doprowadzić do wychłodzenia/wyziębienia organizmu i w konsekwencji do różnych komplikacji zdrowotnych. Niestety ale nie wystarczy jeść alkalicznie, trzeba jeszcze brać pod uwagę całą masę uwarunkowań tak aby energii przybywało a nie ubywało. Cytryny (pani ulubiony składnik koktajlowy 🙂 i jabłka są szczególnie wychładzające i trzeba uważać żeby nie przedawkować. W czasie menstruacji taki koktajl może spowodować krwotok (szczególnie zimą albo jesienią). W książce ewidentnie nie uwzględnia pani zrównoważonego/holistycznego podejścia do odżywiania (blog tylko przejrzałam więc nie będę podawać go jako źródła chociaż to już wystarczyło żeby znaleźć sprzeczność) zgodnego z tym co natura ma do zaoferowania. Życzę pani zwrotu w kierunku większej równowagi w odżywianiu i „żywieniu” innych.
Witam serdecznie Moniko
Strączkowe są na pograniczu stąd ta rozbieżność. W broszurce dołączonej do książki „Alkaliczny styl życia) oznaczone są 1 gwiazdką czyli jako produkty, których pH jest neutralne lub bliskie neutralnemu (wśród produktów minimalnie zakwaszających)”. Minimalnie zakwaszające lub neutralne. W przypadku strączkowych 20-30% objętości talerza wystarczy, ale bardziej ze względu na to, że rośliny strączkowe są dość ciężko strawne.
Proszę bazować na książce. Informacje w niej zawarte były weryfikowane wspólnie z lekarzem.
Mleko krowie jest raczej jako neutralne albo lekko zakwaszające. Znalazło się w tabeli zakwaszających ponieważ w ogóle mleka krowiego nie polecam.
Sama nie mam niestety możliwości zweryfikowania, zbadania pH produktów ponieważ chodzi o ich oddziaływanie w środowisku wewnętrznym.
Klasyfikacja jest więc przez porównanie różnych źródeł.
Produkty na pograniczu (z jedną gwiazdką wśród alkalizujących lub zakwaszających) zostały umieszczone w tabelach w zależności od tego czy polecałabym z nich korzystać często, jako podstawę diety (tabela alkalizująca) czy ograniczać i traktować tylko jako uzupełnienie w diecie (tabela produktów zakwaszających).
Tak – miazga kokosowa można powiedzieć, że chodzi o pulpę. Na blogu przepisy są oznaczone słowem kluczowym „przepisy”.
Co do smaków tak. Można je równoważyć przyprawami. W przepisach na blogu i w pierwszej książce stosowanych jest wiele przypraw.
Jeśli chodzi o termikę – tak. Zgadzam się. Nie było miejsca na ten temat w książce (byłam ograniczona jej objętością).
Natomiast w kursie o odżywianiu uwzględniłam termikę ponieważ także uważam to za ważny element.
Tak czy tak w odżywianiu wszystko trzeba sprowadzić do słuchania siebie, swojego organizmu. Obserwacji codziennej i na tej podstawie robienia modyfikacji pod kątem swoich indywidualnych potrzeb.
Dziękuję za ciekawy wpis!