Trafiłam niedawno na filmik na you tubie, w którym młody człowiek usilnie przekonywał, że nie ma znaczenia, czy jadamy żywność zakwaszającą, bo mechanizmy buforowe naszego ciała, są takie, że organizm utrzyma pH we właściwej równowadze.
Także na fan page Alkaliczny styl życia, pojawiła się krótka dyskusja, w której są wypowiedzi, przekonujące nas, iż jedzenie dla zakwaszenia, nie ma znaczenia.
„…. równowaga kwasowo – zasadowa to jedna wielka ściema, organizm ma takie systemy buforowania, że nigdy nie dopuści do zakwaszenia organizmu….. jak każdy metabolit, mocz jest wskaźnikiem tego, co jemy, ale to, że po zjedzeniu mięsa, ma odczyn bardziej kwaśny, niż zasadowy, nie ma znaczenia dla zdrowia….. zapewniam, że systemy buforowe, utrzymują pana krew na prawidłowym pH, bez względu na to, co pan je….”
Czyżby?
Kwasy, to uboczne toksyczne produkty tego, co jemy. Do pewnego stopnia, organizm usuwa odpady kwasowe drogami wydalania (wydalanie moczu, pocenie się, defekacja). Nadmiar kwasów powstających w procesie przemiany materii (bezpośrednio jest to związane z żywnością) powoduje, że ich eliminacja drogami wydalania, przestaje być skuteczna. Kwasy zaczynają kumulować się wewnątrz naszego ciała, co jest wprost przyczyną powstawania wielu chorób, ognisk zapalnych, grzybów, nadwagi (tłuszcz w tym przypadku jest ochronny, bo to w nim kumuluje się duża ilość niewydalonych kwasów).
Ponadto, sam mechanizm buforowania, chroniący naszą krew przed zakwaszeniem, który polega na pobieraniu z organizmu pierwiastków alkalizujących, np. wapnia, potasu, magnezu, w celu neutralizacji kwasów, jest logicznie szkodliwy. Skutki tego są widoczne i odczuwalne w czasie. Innymi słowy, zakwaszający posiłek nie trafia wprost do naszego krwiobiegu. Gdyby tak było, w sekundzie byśmy umarli.
Jednak ciągłe pobieranie minerałów z organizmu (posiłki zakwaszające nie dostarczą ich bowiem w wystarczającej do neutralizacji kwasów ilości) to tak, jak byśmy ciągle pobierali pieniądze z konta, bez jego zasilania. Konto w końcu staje się puste, podobnie jak np. zużywanie wapnia powoduje, że nasze kości, zęby stają się odwapnione, kruche, czyli zwyczajnie chore. Takie objawy uznaję między innymi za zakwaszenie organizmu. Czyli zaburzona równowaga w komórkach na skutek braku minerałów alkalizujących.
O mechanizmach buforowania i konsekwencjach stylu odżywiania zakwaszającego, pisałam tutaj.
Zgodzicie się chyba, że miarą dobrego zdrowia jest dobre samopoczucie, energia, zdrowy, mocny sen??? Wystarczy 2 tygodnie eksperymentu z jedzeniem żywności zakwaszającej versus 2 tygodnie z jedzeniem w 80% naszego całodziennego menu żywności alkalizującej, by odczuć bardzo wyraźną różnicę. Nie polecam robić eksperymentu z żywnością zakwaszającą, ale dobrym, ekstremalnym przykładem, jest tutaj film dokumentalny, który ostatnio polecałam pisząc o szkodliwości fast foodów tutaj.
Natomiast bardzo polecam 2 tygodnie ścisłego trzymania się odżywiania z przewagą pożywienia alkalizującego (80% całości jedzenia). Kto nie próbował, pewnie się zdziwi, jak szybko można osiągnąć ogromne efekty w samopoczuciu. Tylko w 2 tygodnie!!!
Chciałabym jeszcze wspomnieć, że często mylnie nam się wydaje, że jadamy super zdrowo i tak, by nasze komórki, cieszyły się życiem, w zdrowym dla nich, środowisku alkalicznym.
Co z tego, jeśli nawet nie jadamy żywności najbardziej zakwaszającej (produkty przetworzone, przemysłowe, białko zwierzęce, fast foody), ale nie dbamy o zachowanie proporcji żywności kwasowej do zasadowej i spożywamy za dużo makaronu, nabiału, ryżu, słodkich owoców i innych zakwaszających pokarmów, w stosunku do tych o właściwościach alkalizujących? Wtedy dalej jest za duża produkcja kwasów.
By czuć się najlepiej jak to jest możliwe, każdy przy swoich różnych uwarunkowaniach, trzeba zadbać o znaczną przewagę żywności zasadowej. Nie jako dieta, ale jako styl odżywiania.
Nie ma nic mniej skomplikowanego, bo wystarczy wiedzieć, które produkty są zasadotwórcze, a które kwasotwórcze i tak komponować posiłki, by tych pierwszych było codziennie 70-80% całości jedzenia. Nie będziemy musieli liczyć kalorii, białek, węglowodanów, indeksów glikemicznych (odnośnie indeksu glikemicznego, produkty zalecane, czyli te o indeksie najniższym – poniżej 50 – to są produkty alkalizujące 🙂 ).
Jeśli nie czujemy się dobrze, a myślimy, że dbamy o jedzenie i jadamy zdrowo – to zweryfikujmy to, najlepiej zapisując przez kilka dni wszystko, cokolwiek zjedliśmy, bądź wypiliśmy (dosłownie wszystko, nawet tzw. „jednego gryza”). I wtedy przyjrzyjmy się, jakie miejsce w naszych zapiskach, znalazła żywność o charakterze zasadowym. Możemy się zdziwić.
A potem przejdźmy na 2 tygodnie alkalizującego pożywienia (można w tym czasie, by wzmocnić efekty, uzupełnić odżywianie o suplementy alkalizujące i SAMI DOŚWIADCZMY RÓŻNICY.
Żadnej „ściemy” tutaj nie ma. To zarówno fakty, jak też doświadczenia wielu osób. To styl jedzenia całych grup ludzi najzdrowszych.
A bardzo ścisłe programy alkalizującego odżywiania, to w końcu sposoby leczenia żywnością wielu schorzeń, stosowane w ośrodkach dr Dąbrowskiej lub przez Adwentystów (słynących z jednej strony z tego, że znajdują się wśród najzdrowszych ludzi w naszym świecie, a z drugiej z tego, że kształcą i prowadzą kliniki, w których podstawą leczenia są takie ścisłe dietetyczne programy).
Moje książki teraz jako ebooki w formacie pdf:
witam, ostatnio sporo czytając natykam się na informację, ze warto spożywac sode oczyszczoną (w jakiś tam proporcjach). słyszała Pani o tym? jakie jest Pni zdanie na ten temat?
od bardzo długiego czasu ja i dzieci (a wszyscy jesteśmy na inhalacjach z nebulizatora) mamy na języku biały nalot. lekarz zalecił pędzlowac jezyk gencjaną. zna Pani jakieś naturalne sposoby na ten nalot? czy to może byc zagrzybienie organizmu? jak najprościej, najszybciej to sprawdzic? serdecznie pozdrawiam.
ps. Pani blog jest świetny. teraz w tym całym zgiełku nie mam zbytnio czasu ale postanowilam ze od nowego oku dokłanie przestuiuję Pani wpisy i muszę w koncu zacząc je stosowac.
Soda oczyszczona (inaczej wodorowęglan sodu) jest istotny w alkalizowaniu. Jest on codziennie wytwarzany przez żołądek. Soda to najszybszy sposób na alkalizację krwi, tkanek, przewodu pokarmowego. Można rozrobić 1/2 małej łyżeczki sody w szklance letniej wody i pić na czczo (można też drugą taką porcję pić przed snem).
Biały nalot z cała pewnością nie jest naturalnym stanem języka. Może oznaczać różne rzeczy jak np. zbyt dużo drożdży w organizmie, albo zbyt dużo śluzu, czy w jakiś inny sposób zaburzona praca przewodu pokarmowego. osobiście, gdyby taki problem mnie dotyczył, spróbowałabym odstawić nabiał (plus oczywiście żywność przetworzoną, jeśli występuje w odżywianiu oraz cukier, produkty smażone i czerwone mięso, zwłaszcza wieprzowinę, której osobiście w ogóle nie jadam) włączyć sporo kaszy jaglanej i zażywać zielone proszki (dr Younga lub młody jęczmień, czy chlorellę, bądź spirulinę). I obserwować oczywiście, jak będzie reagował organizm.
Najprostszym badaniem, które sama bym zrobiła, jest to, które opisywałam ostatnio – mikroskopowe badanie żywej i suchej kropli krwi. Robione w klinikach medycyny naturalnej. Koszt powinien być poniżej 100zł.
No i zapraszam do lektury i ZMIAN!!! 🙂
Bardzo dziękuje za odpowiedź. Serdecznie pozdrawiam
Ja postanowilam w tym roku przestawic sie na bardziej alkaliczny tryb zycia, czyli po prostu powazniej dbac o zdrowie. Dlatego juz zapisalam sobie Twoj blog w Bloglovin, teraz bede regularnie go odwiedzac. Pozdrawiam serdecznie Beata
:). Chwilowo jest mniej treści, bo piszę książkę, której mam ścisły termin zdania do wydawnictwa. Ale Jeszcze trochę i skończę. Zapraszam też na wspólną wirtualną odnowę – tej wiosny planuję ją zorganizować tuż po świętach. Daje power, masę odczuwalnych korzyści i jest świetnym początkiem bardziej gruntownych zmian 🙂
Ja odkwaszam sobie organizm robiac sobie maly relaks, bo stres niestety bardzo zakwasza organizm. No i oczywiscie cala ta przetworzona zywnosc. Nie ma jak wlasne zdrowe gotowanie. Pozdrawiam serdecznie Beata
Podstawy!! Pozdrawiam serdecznie 🙂